kvlt.pl

Review – Surrounding The Void

Jakub Milszewski

W piątek wyszedłeś z roboty trzaskając drzwiami. Znów pokłóciłeś się z wkurwiającym szefem, znów stwierdziłeś, że marnujesz sobie życie pracując w tej firmie, znów postanowiłeś jak najszybciej znaleźć coś nowego i lepszego, żeby pokazać temu debilowi szefowi na co cię stać, znów uświadomiłeś sobie, że przecież nie znajdziesz. Weekend spędziłeś potem niby neutralnie, ale nie odpocząłeś, nie przewietrzyłeś głowy. Musiałeś pojechać do rodziców albo teściów, lawirować podczas rozmów, żeby znów nie wdać się w kretyńską kłótnię o tym, że nie chodzisz do kościoła, masz nowy tatuaż, nie masz dzieci albo masz ich za dużo, o politykę, skoki narciarskie czy inne mało ważne gówno. W domu musiałeś zrobić parę małych napraw, do tego zakupy, kilka spraw na mieście. Z żoną na dobrą sprawę widziałeś się przez chwilę wieczorem, kiedy oboje padliście styrani na łóżko i zasnęliście po trzech minutach. A kiedy się obudziłeś był już poniedziałek. Za oknami chujnia zwana w Polsce „połową lutego”. Kiedy pomyślałeś, że musisz wrócić do roboty i ciągnąć przez 8 godzin to, co skończyłeś w piątek, trafił cię szlag, ale z drugiej strony kredyt się sam nie spłaci, twoi starzy nie głosowali na PiS, więc nie siedzą w radach nadzorczych spółek i nie srają kasą, podobnie jak ty. Więc zakładasz znów te brudne buty i idziesz. Autobus do roboty ci spierdolił, wiesz, że się spóźnisz i twój skretyniały szef znów będzie jęczał. „Chuj, nie życie” – myślisz, kiedy siedzisz zrezygnowany na przystanku i od niechcenia przerzucasz na Spotify kolejne kapele żeby znaleźć coś, czego nie słyszałeś już milion razy pod różnymi nazwami albo chociaż coś, co cię przynajmniej w jakimś procencie postawi na nogi i sprawi, że przez chwilę nie będzie ci się wydawało, że twoje trzydziestoletnie życie jest w strzępach.

Trafiasz na Palmer. Odpalasz pierwszy na płycie Surrounding the Void numer Home Is Where I Lead You i już wiesz, że poniedziałek wcale nie będzie lepszy od piątku, ale przynajmniej nie jesteś w swojej beznadziei sam.

Szwajcarski kwartet Palmer atakuje od pierwszych minut swojego nowego wydawnictwa bez litości dla zmęczonych dusz swoich słuchaczy. Surrounding the Void to smaczna mieszanka mocarnego i pełnego desperacji oraz autentycznego wkurwu sludge z post-metalowymi i progowymi reminiscencjami tu i ówdzie, które dodają do miksu nieco psychodelii i jeszcze więcej rezygnacji. Ta płyta jednocześnie pobudza i wpędza w apatię. Kiedy Palmer cichną, poruszają się w rejonach spenetrowanych przez Mastodon gdzieś w czasach Crack the Skye, ale są mniej kolorowi, mniej efekciarscy, mniej bombastyczni, za to bardziej psychodeliczni (sprawdź chociażby instrumentalny Artein). Kiedy ryczą głośno, są naprawdę przekonujący. Ich sludgowo-post-metalowa to wolne, masywne akordy, posuwisty, ale wyczuwalny groove, sprawiający, że noga pod biurkiem chodzi sama. Do płyty świetnie wprowadza będący miksem obu tych twarzy zespołu numer Home Is Where I Lead You, ale lista utworów na krążku została ułożona w taki sposób, że z kawałka na kawałek szala ciężkości przechyla się na różne strony. W Misery stoimy bardziej po stronie post-metalu, Divergent przeciąga nas do doom metalu momentami kojarzącego się choćby z My Dying Bride, wspomniany Artein to niepokojąca cisza przed burzą, którą jest nieco chaotyczny Digital Individual, i tak dalej. Palmer nie stawiali sobie raczej ograniczeń – 9 kawałków na płycie trwa łącznie godzinę, czyli całkiem sporo. Dzięki temu, że poszczególne numery trwają po dobrych kilka minut (fun fact: jeśli podzielimy 60 minut trwania albumu na 9 kawałków, otrzymamy średnią 6,66 minuty na utwór), sporo się w nich dzieje. Palmer lubią i potrafią zaskakiwać w dość subtelny sposób, aby nie wyskoczyć z szerokich stylistycznych ram, więc a to riff ma bardziej djentową konstrukcję, a to pojawi się fajna solówka gitarowa, a to aranżacja upstrzona jest momentami, które teoretycznie nie powinny do siebie pasować, a to rozwrzeszczany numer staje się nagle zaskakująco cichy. Wszytko pozostaje jednak stylistycznie spójne, dlatego cały czas obracamy się w klimatach smutnego, powolniastego sludge, zahaczającego o wszystkie pokrewne gatunki.

Surrounding the Void nie przypadłaby mi jednak do gustu tak bardzo, gdyby nie unoszący się na niej klimat. Od pierwszego akordu Home Is Where I Lead You do ostatnich dźwięków wieńczącego płytę Implosion słychać tutaj beznadzieję, desperację i wściekłość tak wielką, że aż paraliżującą, powodującą apatię, zsyłającą do czarnej dziury zwanej depresją. Przez to pewnie każdego poranka, kiedy przez okna do mieszkania nie będą wpadały promienie słoneczne, będę myślał o tej płycie. Uratować mnie może tylko wiosna.

Niech cię, Palmer!

9/10

Link to article